poniedziałek, 2 listopada 2015

Znaczenia noszenia czerni

  Czerń oznaczała żałobę czy dobrą zabawę? W obu przypadkach była dopuszczalna. Czerń można było zakładać na żałobę po stracie bliskiej osoby, ale także na różne bale, czy maskarady.
  Na początek, chciałabym trochę powiedzieć o żałobnym stroju w XVIII i XIX wieku. W XVIII wieku czerń nie była jedynym zakładanym kolorem w tym smutnym czasie, występowała też sama biel, lub czerń połączona z bielą. Kobiety często, lecz nie zawsze, zakładały czarne długie woale lub welony przypinane do włosów lub nakryć głowy. Strój żałobny można także zobaczyć w scenie śmierci dziecka w filmie Maria Antonina.

   1717, Anna Maria Luisa de`Medici
              Jan Frans van Douven

1788s.


1781s, M. Therese of Austria

   Kobiety czasów wiktoriańskich, musiały nosić na sobie czarne suknie, ewentualnie w szarych, ciemnych barwach. Włosy i kapelusze noszono bez zbędnych piór, kwiatów, korali i innych ozdób.

19th century Mourning clothes

1857s,
Thomas Brooks

  Czerń noszono też na bale i maskrady, w których to kolor ten był bardzo lubiany i popularny. Na maskarady dodatkomo zakładano czarne, szare, a także białe maski na całą twarz lub opaski na same oczy.

1770s
1740s

Przeniosłam się w czasie i
 pomalowałam sobie paznokcie

  Biorąc pod uwagę, że czerń mogła oznaczać żałobę, była zakładana na bale, maskarady oraz nawet noszona czasem na co dzień, jak można było odróżnić co dama chciała przekazać? Czy jest może jakiś element, o którym zapomniałam? W związku z tym, byłabym wdzięczna, gdybyście napisali mi o tym :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Sierpniowa Zmiana Warty 2015

  Jak w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, odbyła się kolejna Historyczna Zmiana Warty. Złożyło się tak, że w tym czasie trwał Jarmark Dominikański, więc ludzi nie było mało! Pogoda Nam dopisywała, było słonecznie, ale żeby nie zemdleć w gorsecie, na szczęście był też lekki wiatr :)
  Oczywiście musiałam wykorzystać ten słoneczny dzień i założyłam jedwabną suknie. Przyznam się, że historycznych butów nie zakładałam, bo na tych kamieniach pomiędzy Katownią, a Złotą Bramą nie da się chodzić :p

Fot. Anna Klara Muszyńska

  Pokaz musztry, pokaz mody i zanim zaczęłam o tym myśleć, już było po wszystkim :p Zostaliśmy jeszczę chwilkę na zdjęcia, po czym ruszyliśmy w drogę przez ul.Długą. Nie zatrzymywaliśmy się pod Dworem Artusa jak zawsze, nawet do tej pory nie wiem dlaczego?
  Po paru minutch dotarliśmy wreszcie do kawiarni, gdzie zamówiłam sobie kawę mrożoną z lodami i bitą śmietną, niebo w gębie!
  Już prawie wieczór, a ja jeszcze nawet obiadu nie jadłam! W takim razie potem poszliśmy do resturacji na ul.Piwnej na obiad, a dokładnie na pizze. Krótko mówiąc, bardzo miły wieczór z rodzinką ^^



piątek, 24 lipca 2015

Gdzie trzymano cukierki?

   Gdzie trzymano cukierki w 18 wieku? W kieszeniach czy może torebkach? 
   Przenieśmy się jeszcze na chwilę do 17 wieku, gdzie noszono małe sakiewki przez kobiety, jak i również przez mężczyzn. Sakiewki (w przypadku kobiet) były przywiązywane do górnej części spódnicy, najczęściej na wierzchu. Z czasem ilość rzeczy noszonych przez kobiety, także zakupów, przyczyniło się do noszenia kieszeni. Kobiety nosiły je w postaci pary płaskich torebek z lnu lub bawełny, przytwierdzonych do paska zawiązywanego pod obszerną spódnicą, zaopatrzoną w rozcięcia umożliwiające dostęp do kieszeni.

1759s.

   Każda kobieta chce jednak wyglądać trochę inaczej, dlatego też kieszenie były przez nie ozdabiane różnymi haftami. Pytanie się nasuwa samo, po co je wyszywać jak nikt tego nie widzi? Może wieczorami chciały się komuś pochwalić? ;) Otóż,  zdażało się również i tak, że kobiety nosiły kieszenie na wierzchu. Było to wygodniejsze i bardziej praktyczne, szczególnie w niższych warstwach społecznych.

16th century
1770s.
1770s.

   Pod koniec 18 wieku, w 1789 roku rozpoczęła się Wielka Rewolucja Francuska, a wraz z nią, zmienił się fason sukni, pod którą zabrakło miejsca na kieszenie. Modne stały się suknie węższe, które przyczyniły się do noszenia torebek, zwanych retikule (śmiesznotek). Noszenie torebek przez kobiety było wielkim przełomem w modzie, ale także niektórzy uważali je poprostu za śmieszne..  Pierwsze wyglądały jak prosty worek, związany  u góry sznurkiem. Póżniej natomiast zmieniały fasony, dodawano frędzle, różne hafty, a nawet koraliki.

1788s.

1797s.

   Pokazałabym w takim razie także jak wygląda moja torebka z początku XIX wieku, ale szyłam ją sama i jest tak okropna, że wolelibyście na to nie patrzeć :P

   Jeżeli macie jakieś uwagi, lub chcielibyście powiedzieć (w tym przypadku napisać) o paru innych ciekawostkach o torebkach, to śmiało piszcie :)


środa, 8 lipca 2015

Open robe 1730s

      Chciałabym pokazać Wam, moją pierwszą suknię spacerową, datowaną na lata 1730-1750. Do danego stroju, zawsze wybieram sobie daną postać z Gdańska, tym razem padło na Luizę Gottesched (ur. 11 kwietnia 1713 - 23 czerwca 1726). Dokładnie Luiza Adelgunda Wiktoria Gottsched z domu Kulmus, córka Jana Kulmusa, słynnego Gdańskiego lekarza. Poetka, często uważana za jedną z twórców współczesnego niemieckiego teatru komedii.


     W czasach gdy tworzyła, była uważana za  jedną z najbardziej inteligentnych kobiet. Poznała swoego mężą równierz poetę i pisarza Jana Krzysztofa Gotsched, kiedy posłała mu kilka swoich prac. Jego podziw i długia korespondencja doprowadziły do ślubu w 1735 roku. Po ślubie, Luiza nie przestała pisać i zaczęła tworzyć wraz ze swoim mężem.


     Jeżeli chodzi o moją suknię, do w sumie materiał na nią miałam już od dwóch lat :P Niestety problemy zdrowotne nie pozwoliły mi, na wcześniejsze jej uszycie. Jako, iż to moja pierwsza suknia, machnęłam się, i kupiłam taftę jedwabną sprowadzaną ze Stanów Zjednoczonych. Przeglądając stronę z mteriałami, wybrałam kolor brzoskwiniowy, ale jak na złość, przyszedł mi kolor wpadający w czerwień, a czasem pod w pływem światł nawet w róż.


     Materiał do szycia oddałam krawcowej na początku roku, podajże w lutym. Potem znowu miałam problemy ze zdrowiem, i na pierwszą przymiarkę przyjechałam dopiero w kwietniu. W okresie trzech miesięcy miałam około cztery przymiarki i tak lepiej, bo niektórzy mają nawet dziesięć :p


     Przeżywałam straszny stres, ponieważ suknia miała  być gotowa dopiero na środę, a w czwartek był już pierwszy dzień Baltic sail! Chcąc zająć myśli czymś innym, zaczęłam obszywać kapelusz, który i tak dokończyłam na obozowisku :p Koniec końców wszystko się ułożyło i następnego dnia mogłam ją prezentować na paradzie ;)

fot. Monika Rybicki

fot. Monika Rybicki

wtorek, 7 lipca 2015

Baltic sail 2015

       Baltic sail to największy zlot żaglowców na pomorzu, który odbywa się między 2-5 lipca. Jak rok temu, zabawa była przednia, ale niestety tylko głównie przez cały ranek i wieczór ;) Upały były okropne, cały czas musieliśmy siedzieć pod wiatą, to znaczy naszą spiżarnią. Najgorsze jest to, że spiżarnia ta nie była większa od mojego salonu w mieszkaniu :p 


                       fot. Tadeusz Kryszyłowicz


     Problemem na obozie były także poranki, a raczej jeden tylko poranek. W sienniku było za mało słomy, nie mogłam się ułożyć do snu, możliwe że się odzwycziłam od spania na obozie. Z natury także jestem rannym ptaszkiem, tylko jak tu wyjść z namiotu, gdy śpię na samym końcu? 

  



     Pochwalę się także, iż pierwszego dnia, na pardzie o godzinie 18:00 mogłam zaprezentować moją nową jedwabną suknię, którą szyłam, a dokładnie szyła moja krawcowa od lutego, tegoż roku. Towarzyszyła mi Justyna, która była zarazem moją guwernantką, jak i przyzwoitką.


fot. Monika Rybicki


     Następnego dnia w piątek, od godziny 12:00 odbywały się scenki na Długim pobrzeżu, w wykonaniu samego Garnisonu Gdańsk. Była świetna zabawa i dużo śmiechu, lecz na ostatniej godzinie pracy nikomu już nie chciało się grać. Z tego też powodu, poszliśmy na lody :D

     W sobotę o 20:15 odbyła się inscenizacja bitwy morskiej na wodach motławy. Hałasu i szumu było dużo, choć nie mogłam być na statku, lecz na lądzie. Niestety, zapomniałam zrobić zdjęcia.

     Ogólnie, było bardzo sympatycznie, mili ludzie i miła atmosfera. Garnison Gdańsk w świetnym składzie, oraz najlepsi goście jacy mogli być! :) Zaszczycili Nas Garnizon Fortecy Częstochowskiej i dziewczyny z Krynoliny.


fot.Tadeusz Kryszyłowicz

                                                    



piątek, 17 kwietnia 2015

Zmiana warty 2015

     W tą niedzielę o godzinie 15:00 między Złotą Bramą, a Muzeum Bursztynu odbyła się kolejna Historyczna Zmiana Warty. Panowie dodatkowo prezentowali po raz pierwszy nowo uszyte Gdańskie mundury. Jak pięknie było się im przyglądać podczas musztry! Każdy z nich (8 osób) miał ten sam mundur, czego nie można powiedzieć niestety o trikornach :p

     Tym razem przyszłam w ciuchach cywilnych, gdyż wcześniej miałam spotkanie we wrzeszczu osób z przedszkola. Po za tym, ogólnie większość dziewczyn przyszła w cywilu. Ogólnie mówiąc, miło było ponownie patrzeć na to wydarzene z perspektywy zwykłego ziemianina :p


Jestem mitrzem Painta!

niedziela, 22 lutego 2015

Zaraza

     Dziś odbyła się zaraza w Dworze Artusa. Dotyczyła ona zarzy, która panowała w Gdańsku, w 1709 roku. Uważać trzeba było na dżumę, cholerę i ospę. Towarzyszyła i malowała Nas Eluvian, charakteryzatorka. Powiem szczerze, że wyszło świetnie, aż miałam gęsią skórkę na rękach!


fot. Monika Rybicki

fot. Monika Rybicki
     Specjalne na to wydarzenie, tato uszył nowy strój, przedstawiający chirurga. Później oczywiście wykorzystywaliśmy go w innych też inscynizacjach, jak na przykład na zmianie warty.
     Był ubrany w czarne szaty, wielki dziób wypełniany watą, nasączoną różnymi ziołami oraz laskę, którą to otykał chorych. Cały na czarno, z laską i z wielkim dziobem, przerażający, prawda?





      Podczas tego wydarzenia mogliśmy zobaczyć nie tylko chirurga z XVIIIw. w akcji, ale także dowiedzieć się o higienie i mieszczki Gdańskie (w tym ja :D). Po zakończeniu poszliśmy jeszcze do "Lokalnej" na obiad, a potem do "Czekoladowego Młyna" na pyszną gorącą czekoldę :) 



sobota, 21 lutego 2015

Witam! :)

     Mam na imię Karolina i mam 16 lat. Na codzień, oczekuję w drzwiach nuczycieli z liceum, ale od czasu do czasu przechodzę przez magiczne drzwi, jak do szafy, do Narnii. Moją pasją od maleńkości jest rekonstrukcja historyczna, od momentu gdy miałam 3 lata i chciałam zobaczyć Napoleona. Trochę dziwne hobby, ale przecież nie będę się przejmować zdaniem innych na ten temat, jak nawet nie weszli na chwilę do tego świata. Przebierając się za postacie które żyły w XVII, XVIII a nawet w XIXw., czuję się bardzo dobrze, a wręcz lepiej czasem niż w realnym świecie. Jest to dla mnie chwila oderwania od rzeczywistości.
     Jak na razie, to wszystko co mam do powiedzenia, a raczej napisania, do zobaczenia wkrótce! ;)